Japonia 2012 – dzień 7 – Tokyo

Tokyo

Dzisiaj niedziela, więc obowiązkowo pierwsze kroki skierowałem do Franciscan Chapel Center na Mszę Św. Mapka, która jest na stronie ojców Franciszkanów świetnie pomaga trafić do celu. Po mszy zgodnie z wcześniej zdobytymi informacjami, poproszono gości aby przedstawili się imieniem i powiedzili skąd przybyli. Również "rezydenci" opuszczający parafię na jakiś czas poproszeni zostali po informację dokąd i na jak długo jadą. Niestety na kawie serwowanej po mszy już nie zostałem 😉

Kolejnym przystankiem były okolice Tokyo Tower. Przyjemność wjazdu na pierwszy poziom kosztuje 820 YEN, a na najwyższy dodatkowo 600 YEN. Około godz. 11 czas oczekiwania na wjazd wynosił 45 minut. Ze względów opisanych w jednym z wcześniejszych postów, nie skorzystałem z tej przyjemności. Jak widać na jednym ze zdjęć, w tych okolicach już widać Święta.

Dalsze kroki, skierowałem w kierunku stacji Tokyo, by pospacerować w parku, w którym mieści się Pałac Cesarski. Z racji niedzieli sporo było spacerujących, a jeszcze więcej biegających i truchtających. Szkoda, że do cesarskich ogrodów nie można wejść "z ulicy". Jest to możliwe tylko dwa razy w roku: 2 stycznia i 23 grudnia w dzień urodzin Cesarza. Kawałek Pałacu jest widoczny podczas robienia zdjęć słynnego mostu Nijubashi.

Chodząc w okolicach dworca Tokyo zastanawiałem się gdzie podziali się wszyscy mieszkańcy. Ulice puste, w metrze też kilka osób. Tylko przed dworcem grupka starszych japończyków oddająca się swojej pasji - malowaniu. A propos, takie grupy widziałem też w parkach Hiroshimy. Wracając do opustoszałego miasta. Chwilę później okazało się gdzie wszyscy się podziali. Pierwsza połowa była w okolicach Skytree. Gdzie z ogromnego centrum handlowego wyrasta najwyższa wieża telewizyjna i drugi pod względem wysokości budynek na świecie o wysokości 634 m. Można powiedzieć, że jest jeszcze świeża, bo jej budowa zakończyła się w lutym tego roku, a oficjalne otwarcie było 22 maja. Wjazd na taras widokowy 2000YEN.

Niedaleko stąd (15-20 minut spacerem) znajduje się chyba najsłynniejsza świątynia w Tokyo Sensoji Temple zwana również Asakusa Kannon. I tutaj właśnie odnalazła się druga połowa mieszkańców i gości. Wszyscy obmywali ręce, omiatali się dymem z ogromnego kadzidła, składali modły i losowali wróżby. A najbardziej z tego wszystkiego zadowoleni byli sprzedawcy na soich małych kramikach. A sprzedawali wszystko. Ośmiornice, ciastka, wachlarze, kimona i wiele, wiele innych potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy, w szczególności dla modlących się pątników.

I w tym miejscu się wszystko zepsuło. Zaczęło padać !!! I to dość mocno !!! Ruszyłem więc w kierunku Katedry Najświętszej Marii Panny. Bardzo nowoczesnej świętyni katolickie, w której msze sprawowane są tylko po japońsku. Z racji deszczu zdjęć nie ma 🙁

Od wczoraj nie dałem za wygraną i postanowiłem zweryfikować informację otrzymaną na moim blogu (dzięki MIEK) i pojechałem do Shinjuku szukać mojej uliczki z Travel Channel.

Teraz uwaga !!! Powiem jak tam trafić !!! Uliczka nazywa się OMOIDE. Należy dojechać do stacji Shinjuku-nishiguchi a następni skierować się do wyjścia D5. Jeżeli przyjedziecie prywatną linią Oedo to wysiadacie na stacji E01 i stąd macie bardzo blisko. Natomiast jeżeli przyjedziecie linią Marunouchi Tokyo Metro, to wysiadacie na stacji M08 i musicie się kawałek przespacerować podziemiami. Po wyjściu wyjściem D5 kierujecie się w lewo i przechodzicie na drugą stronę dużego skrzyżowania. Tam wśród neonów odnajdujecie wąską (bardzo) uliczkę, nad którą zbajdować się będę żółte napisy na zielonym tle. Wiem, wiem, najlepsze byłoby zdjęcie, ale ponieważ lało, więc nie mam zdjęć z tegu punktu wycieczki. Postaram się żeby były jutro.

A teraz żeby nie było tak pięknie, to powiem tak... Wszyscy wiedzą, że telewizja wyolbrzymia. Więc wyolbrzymiła również tą uliczkę. Prawda jest taka, że ma swój klimat. Taka mała oaza klasyki w centrum betonowej dżungli. Ale żeby coś tak super jak się wydawało w TV? Raczej nie. Poza tym ta uliczka ma może z 200 m długości i knajpy zlokalizowane tutaj specjalizują sie w szaszłykach. Może ten deszcz spowodował, że mam taki nastrój. Nie wiem. Na razie cały czas leje. Mam nadzieję, że do jutra przestanie.

start || dzień 1 || dzień 2 || dzień 3 || dzień 4 || dzień 5 || dzień 6 || dzień 7 || dzień 8 || podumowanie

Czytaj więcej

Japonia 2012 – dzień 6 – Tokyo

Tokyo Mój ostatni Sinkansen przewiózł mnie sprawnie i szybko z Osaki do Tokyo. Podróż przebiegła bez ptoblemów. Mam nadzieję, bo całą przespałem. Ponieważ jest sobota, więc bez tłoku przebrnąłem z dworca Tokyo, 3 stacje metra, w okolice mojego hotelu. Ponieważ dotarłem po 13-tej, a check-in miałem od 15-tej, więc zmuszony zostałem do spaceru po okolicy. Trafiłem do dzielnicy, w której królują sklepy ze wszystkimi możliwymi instrumentami muzycznymi i sklepy sportowe, w których teraz prym wiodą narty i snowboardy. Takie łażenie bez celu powoduje, że człowiekowi zaczyna przypominać się, że został wyposażony w żołądek. A więc co? Zupa udon. Ponieważ jedzenie pałeczkami idzie mi co raz lepiej, wybrałem danie z "wystawki", wrzyciłem "grosik" do maszynki, nacisnąłem guziczek i numerek, który wypadł (16B) podałem panu za ladą. Chwilę później miałem swoją zupkę. Na wszelki wypadek wybrałem mniej zatłoczoną knajpkę, w razie gdyby jednak jedzenie pałeczkami nie szło mi tak sprawnie. Na końcu doszedłem do wniosku, że chyba od teraz rosół domowy też będę jadł pałeczkami. Nie pisałem dotychczas o hotelach, ale teraz napiszę, bo ten jest szczególny. Jego szczególność polega na tym, że postanowiłem wypróbować Traditional Japanese Style Room. Podłogi wyłożone matami tatami, łóżko fudon (czyli spanie na podłodze). Cały pokój ma powierzchnię max 7 m2 z łazienką. Pisząc te słowa siedzę na malutkim krzesełku i strasznie mi cierpną nogi. Fajnie 🙂 Po rozlokowaniu się w moim lokum wybrałem się na oglądanie kolorowego Kyoto. Nie chciało mi się dzisiaj za dużo łazić, bo mnie jeszcze nogi bolą po wczorajszym. Pojechałem więc najpierw do stacji Shibuya, gdzie miałem wątpliwą przyjemność pospacerować wśród chyba wszystkich mieszkańców Tokyo. Oczywiście żartuję, ale tłumy były nieprzebrane. Kolejnym punktem był Tokyo Metropolitan Government Building. I tu się trochę zawiodłem. Po pierwsze trafiłem do części północnej, gdzie jedna z wind do listopada 2013 roku jest w remoncie. Przez to uzbierała się kolejka na ok. 30 minut. Po wjeździe do góry jeszcze bardziej się zawiodłem, ponieważ całe pietro widokowe jest oświetlone jak choinka, więc nie ma możliwości zrobienia porządnego zdjęcia wieczorem. Wszystkie wewnętrzne stoiska z duperelami odbijają się w szybach 🙁 A na koniec, jak ktoś wjechał, to musi zjechać, więc kolejka na górze, prawie taka jak na dole. Nie żebym narzekał, ale trochę przykro. Najbardziej czekałem na ostatni zaplanowany punkt dzisiejszego dania. Oglądałem ostatnio na Travel Chanel program "Przewodnik po Tokyo". Przedstawione tam zostały okolice dworca Shinjuku. Ale nie te błyszczące neonami i płynącą rzeką ludzi w każdym kierunku. Pokazano tam wąskie uliczki pełne małych, japońskich knajpek. Zlokalizowane podobno gdzieś pod mostem. I co? Nie znalazłem !!! Szukam teraz w internecie i też nie mogę znaleść. Może ktoś z czytelników wie jak tam trafić. Wściekły i lekko zmęczony wróciłem do hotelu. Jutro też jest dzień. A na koniec pytanie. Do której jest czynny McDonald's?

start || dzień 1 || dzień 2 || dzień 3 || dzień 4 || dzień 5 || dzień 6 || dzień 7 || dzień 8 || podumowanie

Czytaj więcej

Japonia 2012 – dzień 5 – Nara, Osaka

Nara

No to w końcu się udało. Nara zdobyta. Tak więc można powiedzieć, że byłem w Japonii (zgodnie z zaleceniami z jakiegoś bloga o tym kraju).

Zaczęło się hadrcore'owo. Wyjeżdżałem przed ósmą rano, więc w samym środku porannego maratonu salarymanów do pracy. MASAKRA !!! Już się boję wtorkowego poranka w Tokio, gdy będę jechał na lotnisko. Ale do rzeczy. Miałem opracowane dwie trasy i oczywiście wybrałem tą złą 🙁 Pamiętajcie: jak będziecie spać niedaleko stacji Shin-Osaka i będziecie się wcześnie rano wybierać do Nary, to nigdy w życiu nie wybierajcie trasy z przesiadką w Osace. To co tam się rano dzieje, to... Lepiej pojechać z Shin-Osaka do Tennoji i tam się przesiąść do kolejki jadącej do Nary. Tym bardziej, że jadąc przez Osakę przesiadka często wypada na stacji Tennoji.

Po przyjeździe do Nary dobrze jest skierować pierwsze kroki do informacji turystycznej, tym bardziej, że wychodząc z dworca i tak się koło niej przechodzi, a pani bardzo miło zaprasza. Jak już dacie się skusić, to dostajecie mapkę miasta, a pani zaznacza najważniejsze atrakcje i proponowaną ścieżkę zwiedzania. Dodam, że zaproponowana trasa prowadzi w kierunku przeciwnym niż idą wszyscy, więc początek mamy bardzo spokojny.

Tak więc idąc zgodnie z zaleceniami pani z informacji turystycznej wychodzimy z dworca lekko w lewo, skręcamy w prawo na deptak i po dojściu do jego konca odwiedzamy po kolei:

  1. Kohfukuji Temple
  2. Yoshikien Garden - dla zagranicznych free
  3. Isuien Garden - 650 YEN
  4. Todaiji Temple - 500 YEN
  5. Nigatsu-do Hall
  6. Sangatsu-do Hall
  7. Kasuga Taish Shrine - 500 YEN
  8. Wakamiya Jinja Shrine
  9. Naramachi Koshi-no-ie Lattice House - free - odtworzony stary japoński dom
  10. Gangoji Temple

I teraz uwaga. W przewodnikach podają, że bardzo ciekawe rzeczy (łącznie z odciskiem stopy Buddy) można znaleść w świątyni Yakushiji. I prawdopodobnie to jest prawda. Piszę prawdopodobnie, bo niestety potraktowałem sprawę lajtowo i znalazłem świątynię Shin-yakushiji. A to niestety nie to samo 🙁  Ta właściwa znajduje się na drugim końcu miasta, ale odkryłem to dopiero pisząc ten wpis.

Co do samej Nary, to jest to miasteczko danieli. W całym parku jest ich mnóstwo i łażą wszędzie. Więc jak zostanie wam pieczywo ze śniadania, to weźcie je ze sobą. Będzie miał kto je dokończyć. Inną plagą (oprócz danieli) są szkolne wycieczki, których również jest co niemiara. Ale dzięki nim, czyłem się dzisiaj jak gwiazda. Dwa razy zostałem zaproszony do wspólnego zdjęcia - angielskim pytaniem przeczytanym z kartki. I dwa razy zostałem "zankietowany". Przy czym, gdy pierwsza ankieta była neutralna (imię, kraj oraz co ci się najbardziej podoba w Narze i dlaczego), to druga była już bardziej intymna (doszedł wiek i kolor oczu). Najlepsze było to, że gdy mówiłem, że jestem z Polski, to reakcją było wielkie Woooooooowwwww !!! Ale gdy zapytałem, czy wiedzą gdzie leży Polska, zawsze padała poprawna odpowiedź.

Generalnie wrażenia z Nary bardzo pozytywne. Polecam.

Osaka

Jeszcze za jasnego udało mi się wrócić do Osaki. Pierwsze kroki skierowałem do Osaka Castle, gdzie poszwędałem się trochę po okolicy. Ze względu na porę nie wchodziłem już do środka. Później wróciłem do stacji Tennoji i udałem się w kierunku Shitennoji Temple. Ponieważ zaczynało już się ściemniać możnabyło spokojnie, bez tłumów pochodzić po okolicach świątyni.

Kolejnym punktem była Tsutenkaku Tower, na którą z racji wrodzonego lęku wysokości podziwiałem tylko z żabiej perspektywy.

Ponieważ zrobiło się już całkowicie ciemno, postanowiłem piechotą udać się w kierunku stacji Namba, skąd miałem wrócić do hotelu. Trasa prowadzi ulicą, przy której znajdują się sklepy z elektroniką. Nie dla osób z wrażliwych na błyskające ze wsząd światełka i kakafonię różnych dźwięków.

Gdy dotarłem w okolicę stacji zmieniłem decyzję i na własnych nogach ruszyłem w kierunku stacji Osaka. Żeby nie przeciskać się na słynnej Shinsaibashi-sui, wybrałem równoległą Mido-suji Ave. Reprezentacyjną ulicę Osaki, przy której znajduja się chyba sklepy wszystkich największych marek odzieżowych, a także slon Lamborghini i McLaren'a. Taki spacer, po całym dniu spędzonym na nogach to nie był najlepszy pomysł. Dystans pomiędzy stacjami Tennoji i Osaka, to grubo ponad 10 km. Nogi wchodzą mi w ..., ale dzięki temu zobaczyłem, np. Osaka City Hall w nocy (nic szczególnego). Najważniejszym plusem tego spaceru było dojście do stacji Osaka od strony miasta i sprawdzenie, że to co w pierwszym dniu określałem jako przytłaczające, tak naprawdę jest do zniesienia. Nie zmienia to faktu, że chyba jednak nie lubię tak wielkich miast.

A przy okazji coś o zamkniętości w sobie Japończyków. Dzisiaj dwa razy zdarzyło mi się, że widząc jak przeglądam mapę i rozglądam się dookoło, ktoś się zatrzymał i zapytał czy może jakoś pomóc. Mało tego, raz był to facet jadący na rowerze, który zatrzymał się i cofnął do mnie. Prawda, że fajnie?

A propos gości na rowerach. Nigdy nie myślałem, że można z taką prędkością jeździć po chodniku pełnym ludzi !!!

Powoli zbliżam się do domu. Miejsce w Shinkansenie do Tokio na jutro zarezerwowane.

start || dzień 1 || dzień 2 || dzień 3 || dzień 4 || dzień 5 || dzień 6 || dzień 7 || dzień 8 || podumowanie

Czytaj więcej

Japonia 2012 – dzień 4 – Kyoto

Kioto

Miała być Nara, a wyszło Kyoto. Dlaczego? Po prostu przyglądając się do późnego wieczora jak rośnie oglądalność bloga, rano najzwyczajniej w świecie zaspałem. Tzn. wstałem na tyle późno, że doszedłem do wniosku iż lepiej będzie pojechać 24 minuty do Kyoto, niż godzinę do Nary. Miałem w planach wracająz z Nary połazić jeszcze po Osace.

Tak więc wsiadłem sobie rano w Rapid Express, który jedzie z lotniska Kensai do Kyoto. Przy okazji zająłem miejsce w wagonie z rezerwacją miejsc, bez załatwionej miejscówki. Na szczęście pan konduktor tylko sprawdził JRPass i nie wnosił uwag.

Po 24 minutach znalazłem się na wielkim dworcu w Kyoto. Pierwsze kroki skierwałem (i tak wszystkim radzę) do informacji turystycznej, gdzie zaopatrzyłem się w plan miasta i dzienny bilet na autobusy (500 YEN). Można też kupić autobusy + metro za chyba 1200 YEN, ale ten tylko na autobusy w zupełności wystarcza. Koniecznie należy też zabrać mapkę z liniami autobusowymi, bo bez tego ani rusz. Na przystankach same szlaczki (z wyjątkiem nazwy przystanku, która jest także po angielsku).

A teraz trochę o autobusach. Po największych atrakcjach rozwożą gości autobusy linii 100, 101 i 102. Wchodzi się tylnym wejściem, a wychodzi z przodu, kasując jednocześnie bilet. Można również zapłacić gotówką. 220 YEN za przejazd. Jeżeli nie ma się odliczonych pieniędzy, to przy kierowcy jest również automat rozmieniający. Koło głowy kierowcy jest wyświetlacz, który pokazuje następną stację. W "krzaczkach" i alfabecie łacińskim. Oprócz tego przemiła japonka myczytuje nazwę stacji w swoim języku ojczystym. Ale... przed stacją, niedaleko której znajduje się atyrakcja turystyczna, jest również informacja po angielsku.

Co do zwiedzania, to przeceniłem swoje możliwości poruszania się pieszo po Kyoto i niestety niestarczyło mi czasu na dwie główne atrakcje - Kyoto Imperial Palace i Nijo Castle. Ale to nic. Będzie po co wracać. To co zobaczyłem i tak było piękne.

Właściwie tylko wymienię, bo opisy są w przewodnikach, a wszystko to co dzisiaj zobaczyłem jest warte zobaczenia. Nawet, jeżeli trzeba poruszać się w tłumie wycieczek szkolnych i całego mnóstwa dorosłych japończyków.

  1. Kiyomizudera Temple - wstęp 300 YEN - jak podaje mój przewodnik "dla Japończyków >>skok z werandy w świątyni Kiyomizu<< oznacza brawurę".
  2. Yasaka Pagoda.
  3. Chram Yasaka.
  4. Chion-in Temple.
  5. Chram Heian Jingu.
  6. Ginkakuji Temple (Srebrny Pawilon) - wstęp 500 YEN.
  7. Kinkakuji Temple (Złoty Pawilon) - wstęp 400 YEN.
  8. Kyoto Imperial Park.
  9. Chram Fushimi Inari-Taisha.

Ani w Srebrnym, ani w Złotym Pawilonie nie można używać statywów, więc trzeba znaleść sobie kogoś, kto zrobi nam zdjęcie.

Słynący z 4-rokilometrowiej ścieżki z bram Torii Chram Fushimi Inari-Taisha mieści się w przeciwnym kierunku niż reszta atrakcji. Można tam dojechać autobusem nr 5 ze stacji Kyoto (tak zrobiłem ja) lub subway'em. Ale najlepszy sposób to przejechać 2 stacje kolejką JR w kierunku Nary. Stacja wysiadkowa znajduje się dokładnie na wprost wejścia do świątyni. Taką wybrałem drogę powrotną.

Na podsumowanie powiem tylko, że jestem "zajechany" jak koń po westernie, a zobaczyłem stosunkowo niewiele. Spędziłem w Kyoto 10 godzin, zrobiłem mnóstwo kilometrów pieszo i autobusami. Ale było warto. Jednak jeden dzień to za mało. Trzeba tu wrócić. Żoncio, jeżeli czytasz te słowa, to już możesz się pakować 🙂

Aha, powrót do Shin-Osaki zafundowałem sobie Shinkansenem. Trwa tylko 15 minut. A co. Jak można jechać szybko i wygodnie, to po co gnieść się w wolnej kolejce podmiejskiej?

start || dzień 1 || dzień 2 || dzień 3 || dzień 4 || dzień 5 || dzień 6 || dzień 7 || dzień 8 || podumowanie

Czytaj więcej

Japonia 2012 – dzień 3 – Osaka

Osaka

Dzień rozpoczął się od niemiłej niespodzianki. Nie było już miejsc w Shinkansenie, którym chciałem jechać. Musiałem czekać dodatkową godzinę. I gdzie tu informacja z przewodnika, że Shinkanseny są takie drogie, że świecą pustkami? Później okazało się, że nawet nie wyszło tak źle, bo w hotelu byłem o 13, a check-in był od 14. I tak musiałem czekać. Podróż z Hiroshimy do Osaki (konkretnie do stacji Shin-Osaka) pociągiem SAKURA trwa 1,5 godziny. Czas ten wykorzystałem na drzemkę 🙂

Po rozlokowaniu się w typowym dla japonskich hoteli, klaustrofobicznym pokoiku udałem się "na miasto". Do stacji Osaka jakoś dotarłem, ale później... Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, że "zakręciłem się jak słoik". Ponieważ nie chciałem kupować dziennego biletu na metro, postanowiłem wykorzystać swój JRPass i wyruszyć linią JR-Loop ułożoną dookoła Osaki. Jako przystanek docelowy wybrałem stację JR Namba. Ale skąd wyrusza mój "dyliżans"? Łaziłem, łaziłem, łaziłem i ni cholery nie mogłem znaleźć. Ale teraz już wiem. Pamiętajcie: na stacji Osaka linia JR-Loop rozpoczyna się na peronie 1 i 2. I tutaj znowu niespodzianka. Na wyświetlaczach na peronach występują te same pociągi, o tej samej godzinie na obu peronach. Z którego pojedzie? Z oby dwóch, z tym że z każdego w przeciwnym kierunku. Jak pętla to pętla. Gdzieś się muszą minąć.

Generalnie Osaka mnie przytłoczyła. W okolicach stacji Osaka i Umeda same wieżowce na powierzchni i drugie miasto pod nię. Jeszcze niegdy nie czułem się tak zabłąkany. Chyba nie lubię dużych miast.

W końcu dotarłem do stacji docelowej. Po spacerze kolejnymi uliczkami podziemnego miasta "Namba Walk" dotarłem do najdłuższej ulicy handlowej Shinsaibashi-suji. W całości zadaczona ściąga chyba wszystkich mieszkańców miasta. Tłumy niemiłosierne. Można tutaj znaleźć wszystkie rodzaje sklepów wraz ze stąjącymi w wejściach sprzedawczyniami nawołującymi klientów swoimi piskliwymi głosikami. Wrażenia - bezcenne.

Jeżeli wędrowcu zgłodniałeś podczas wydawania swoich ciężko zarobionych Jenów (lub innej waluty zamienionej na Jeny) możesz w tych okolicach również coś zjeść. Do tego doskonale nadają się dwie inne ulice. Dotombori, na której początku (od zachodniej strony) znajduje się Osaka Shochikuza Theater oraz Ebisubashi-suji. Obie z tych ulic oferują kuchnie chyba z całego świata od sushi pącząwszy, a na pizzy skończywszy. Można tutaj również pograć w Pachinko. Niestety nie próbowałem.

Osaka zaskoczyła mnie jeszcze jedną rzeczą. Mianowicie nie bardzo wiem, którą stroną się poruszać. W Hiroshimie chodziło się lewą. Tak jak samochody. Tutaj schody ruchome ustawiają ruch na prawostronny, ale później... chyba lepiej chodzić jak się chce i bardzo uważać. Tym bardziej, że jest na co uważać, ponieważ po chodnikach jeżdżą niezliczone ilości rowerzystów. Z zabójczą prędkością. Aż dziw, że nik mnie dzisiaj nie przejechał. A... oczywiście gdy zrobi się ciemno, to wbrew pozorom nie oznacza, że w rowerach automatycznie włączą się światła. W większości przypadków nie.

Zastanawiam się czy jutro nadal poruszać się po miejskiej dżungli w Osace, czy pojechać do Nary. Gdzieś przeczytałem, że kto będąc w Japonii nie odwedził Nary, to tak jakby nie był w Japonii. Wyboru dokonam rano.

start || dzień 1 || dzień 2 || dzień 3 || dzień 4 || dzień 5 || dzień 6 || dzień 7 || dzień 8 || podumowanie

Czytaj więcej