Madryt ciąg dalszy (#7)

Chciałem zrobić jeden duży wpis z pobytu w Madrycie, ale chyba jednak lepiej będzie go podzielić 🙂 Nie będzie już raczej wpisów "dzień po dniu". W zamian za to postaram się wyłuskać z naszego pobytu to co najciekawsze. Oczywiście będzie to subiektywny wybór i każdy będzie mógł powiedzieć, że jest coś ciekawszego, lepszego, fajniejszego. Oczywiście. Święte prawo demokracji 🙂 A więc co tam jeszcze w Madrycie można zobaczyć. (więcej…)

Czytaj więcej

Wspomnienie wizyty w Madrycie – część pierwsza (#6)

Niestety nie udała się relacja Live. Głownie z powodu wieczornego lenistwa po całodziennym chodzeniu, a także z chęci odpoczynku od komputera - codziennego narzędzia pracy i rozrywki. Będzie więc retrospekcja 🙂 Dzięki milom z programu Miles&More  zostaliśmy "dostarczeni" na miejsce przez narodowego przewoźnika z zza naszej zachodniej granicy, nie ponosząc przy tym żadnych kosztów. Wylot o 6:25 z Poznania, godzinna przesiadka w Monachium i o 11:25 jesteśmy na Półwyspie Iberyjskim. Wita nas słoneczko, które w Wielkopolsce dawno nie było widziane. Temperatura trochę nie hiszpańska, ale 12-14 stopni to i tak prawie 20 stopni różnicy w odniesieniu do temperatury, którą żegnaliśmy Poznań. Nie jest źle. (więcej…)

Czytaj więcej

E-przewodnik wstęp do testu (#5)

Ponieważ zobowiązałem się do 52 postów w roku, nie mogę się poddać już po tygodniu 🙂 Wpis #5 na koniec piątego tygodnia 2015 roku będzie przygotowaniem do testu aplikacji, która ma nam pomóc w trakcie zbliżającej się podróży do Madrytu. Przed każdą podróżą staramy się coś poczytać o miejscu, do którego jedziemy. Od czego jednak są dobra współczesnej technologii, które otaczają nas ze wszech stron. Dlatego zrodził się pomysł, żeby podczas tej podróży wykorzystać elektroniczny przewodnik dostępny na smartfona. Z wielu przejrzanych aplikacji wybór padł na Ulmon. Aplikacja dostępna jest zarówno na system z nadgryzionym jabłuszkiem, jak i na Androida. Podstawowym plusem aplikacji jest to, że jest darmowa, a stosowane mapy są dostępne w trybie off-line, co oznacza, że nie będzie konieczności korzystania z internetu w ramach roamingu. Aplikacja zawiera sporą bazę punktów mogących zainteresować turystę: atrakcje turystyczne, punkty gastronomiczne, hotele, hostele i wiele, wiele innych. Przeglądając aplikację można dodać sobie punkty do ulubionych, dzięki czemu ich użycie podczas zwiedzania będzie dużo prostsze. Każdy z punktów POI ma swój krótki opis, po którego kliknięciu ukazuje nam się opis bardziej szczegółowy z Wikipedii. To również działa off-line. Minusem jest brak polskiej wersji językowej 🙁 Fajną opcją jest możliwość dodania bezpośrednio z poziomu aplikacji naszego zdjęcia danej atrakcji i opinię o niej - przetestujemy na miejscu 🙂 Z kronikarskiego obowiązku należy dodać, że dostępnych jest sporo przewodników z tej serii. Oprócz Madytu jest również Rzym, Londyn, Berlin, Barcelona, Paryż, Wiedeń, Wenecja, Nowy Jork, Amsterdam, Dubaj, Chicago, Bangkok, Tokio, Lizbona, Florencja, Los Angeles, Rio de Janeiro, Pekin, Mediolan, Hong Kong, Singapur, Bruksela, Miami, Frankfurt, Sydney, Kolonia, Kuala Lumpur, Szanghaj, Salzburg, Hamburg, Zurich, Moskwa, Las Vegas, Seul, Hawaje, Goa, Manila, Atlanta... Jak aplikacja spisze się podczas zwiedzania? Poczekamy... zobaczymy... P.S. To nie jest wpis reklamowy!

Czytaj więcej

O czym by tu napisać?

Dzisiejszy wpis nie będzie wpisem podróżniczym. Będzie raczej takim wylaniem na papier (przepraszam na bloga) tego co mi chodzi dzisiaj po głowie. Jest niedziela. Siedzę sobie przed kompem, sprawdzam pocztę, FB i wiele innych pożeraczy czasu. Wcześniej zaliczyłem już zimowy (a może jesienny) spacer po lesie z żoną i psem. Wiem, że jutro w pracy będzie ciężki dzień. Odłożyło mi się trochę rzeczy, przed którymi nie ucieknę. I tak będę musiał je zrobić. Na razie jednak robię wszystko, żeby o tym nie myśleć. Prokrastynacja - czyli odkładanie na później coraz częściej gości w moim życiu. W końcu będę musiał coś z tym zrobić. Na razie jednak odkładam to na później 🙂 Blog ostatnio też jakoś mniej żywy. Wkrótce to powinno się zmienić. W końcu zaplanowane są dwie podróże. Madryt i Rzym. Z każdego z tych miast pojawi się relacja. Obiecuję. A jak wiadomo obietnica złożona publicznie jest dodatkowym motywatorem (no, może nie dla polityków). Do wyjazdów zostało jednak trochę czasu, a bardzo chciałbym, żeby na blogu coś się działo. W związku z tym złożę chyba jeszcze jedną publiczną obietnicę. Obiecuję, że w tym roku pojawią się na blogu co najmniej 52 wpisy, czyli średnio jeden w tygodniu. Efektem tego będzie chyba mała zmiana profilu bloga z typowo podróżniczego na taki trochę life blog. Mam jednak nadzieję, że nie wpłynie to na opinie o nim, a może dzięki temu uda się jeszcze zwiększyć ilość czytelników. A co do obietnic, to może jeszcze jedna? Nie. To byłoby za dużo. Ale liczba 52 jest chyba dzisiaj moją liczbą. Dlatego postanowiłem podjąć wyzwanie, które jest ostatnio modne a nazwa się "52 książki w 2015 r.". Jest to jedno z tych wyzwań, które może przynieść tylko korzyści. Podejmując to wyzwanie nie można raczej doznać uszczerbku na zdrowiu, co najwyżej na portfelu. Ale i to ryzyko można ograniczyć. A więc jak wygląda aktualny status z obietnicami/wyzwaniami na początku tygodnia nr 5 w 2015 r.?
  1. wpisy 4 - jest OK
  2. książki - jest OK
    • Ludzie, którzy jedzą ciemność. Prawdziwa historia o dziewczynie, która zaginęła w Tokio i o złu, które ją pochłonęło - Richard Lloyd Parry - stron 464
    • Sejf - Tomasz Sekielski - stron 340
    • Obraz kontrolny - Tomasz Sekielski - stron 352
    • Sejf 3 Gniazdo Kruka - Tomasz Sekielski - stron 328
    • Korea Północna. Ostatni wielki brat - Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski - minibook (w trakcie)
Lista będzie na bieżąco uaktualniana na stronie 52 książki 2015. To chyba tyle na dzisiaj. Trzymajcie kciuki za moje obietnice 🙂

Czytaj więcej

Podróżniczo coś ruszyło

A jednak jak człowiek pokombinuje, to wykombinuje. A zaczęło się od newslettera otrzymanego w ramach przynależności do programu Miles and More wskazującego promocje na przeloty po obniżonej stawce milowej. Przejrzenie propozycji lotów zaowocowało późnozimowym wylotem na Cypr w celu podładowania baterii. Jak się jednak okazało, przy promocyjnej stawce milowej za przelot nie jest możliwe opłacenie podatków milami. Niestety wysokość podatków i opłat za przelot jest niewiele niższa niż cena normalnie zakupionego biletu 🙁 Zapadła więc decyzja, że kupimy bilety w normalnej stawce milowej, co również umożliwi nam opłacenie podatków milami. Dzięki temu przelot mamy za free. W międzyczasie okazało się, że dostępne terminy lotów mogą kolidować z moimi pracami projektowymi, więc trzeba było zmienić destynację. Padło na stolicę naszej ukochanej Hiszpanii - Madryt. Pomimo kilkunastu wizyt w królewskim mieście, nigdy nie miałem okazji spojrzeć na nie z perspektywy turysty. Więc okazja się nadarzyła.
Flights map
opracowanie za pomocą: Great Circle Mapper
Wyjazd nie powinien należeć do najdroższych. Przeloty za 0 zł. Nocleg w Ibis Budget za 180 EUR za 5 nocy (18 EUR/osobę/noc) - więc nie jest źle. Hotel prosty, ale najważniejsze, żeby było gdzie zmyć z siebie kurz po całodziennym szwędaniu się po mieście i zregenerować siły przed dniem następnym. Ważne jest również to, że w pobliżu hotelu zlokalizowana jest stacja metra, co znacznie ułatwi poruszanie się po tym trzecim co do wielkości mieście Europy.
Madryt
źródło: Google Maps
A kulinarnie? Kawa cortado, różne tapas,  w tym:  gambas al ajillo i morcilla. To jest to za czym tęsknimy. Do wyjazdu zostało kilkanaście dni, więc nadszedł czas na planowanie głównych punktów "must see". Relacja tym razem będzie. Obiecuję 🙂

Czytaj więcej