Majówka 2012 w Barcelonie – powrót

No i nadszedł czas powrotu. Po całonocnym czuwaniu, uzupełnianiu bloga i geobloga przyszed czas na podróż do domu. Zgodnie z założeniami ok. 2:30 udaliśmy się na przystanek autobusu N17 (zlokalizowany przy Ronda Universitat - Pl. de Catalunya), który w cenie jednego przejazdu z biletu T-10 zabrał nas na lotnisko. Już na samym początku spotkała nas miła niespodzianka. Mając jeszczedo autobusu ok. 50m zauwżyliśmy, że włączonym kierunkowskazem daje znak, że zaczyna odjeżdżać. Ale... widocznie kierowca zauważył nas w lusterku i grzecznie poczekał, aż dobiegniemy. Niespotykane 🙂 Poźniej na jednym z przystanków dosiadło się ciekawe towarzystwo. Para młodych Hiszpanów z dwoma wózkami dziecięcymi i bardzo hałaśliwą koleżanką, która w autobusie przedłużyła sobie wieczór karaoke, przez większość czasu śpiewając i klaszcząc. Ponieważ większość pasażerów autobusu stanowili Polacy, więc dziewczyna miała niezłą radochę widząc ich niezbyt szczęśliwe miny. Taka jest właśnie Hiszpania. O przepraszam... Katalonia.

W tym miejscu należy się kilka słów wyjaśnienia dotyczącego autobusu N17. W większości materiałów podawane są informacje, że autobus startuje z Pl. de Catalunya i zatrzymuje się jeszcze na Pl. Espanya i Gran Via. Nie jest to dokońca prawda. Autobus ten jest normalnym nocnym autobusem, który mieszkańcy Barcelony wykorzystuja do powrotu do domu z nocnych imprez. Tak więc autobus nie jedzie prostą drogą na lotnisko, tylko kluczy czasami dość wąskimi uliczkami i zatrzymuje się kilkanaście (-dziesiąt) razy. Jednak cała podróż z Pl. de Catalunya do terminala 1 barcelońskiego lotniska trwa 55 minut.

Podsumowując, krótko i zwięźle. Barcelona bardzo nam się podoba i jest kolejnym miejscem, do którego z całą pewnością wrócimy.

Dzień 6 - 2012/05/05 <----------------------> Dzień 1 - 2012/04/30

Czytaj więcej

Majówka 2012 w Barcelonie – dzień 6

Ostatni dzień pobytu w Barcelonie. Dzisiaj postanowiliśmy nadrobić zaległości związane z odwiedzeniem obowiązkowych punktów turysty, których z różnych powodów nie odwiedziliśmy do tej pory.

Na pierwszy ogień poszła Sagrada Familia. Wstęp 13EUR tylko płatne gotówką. Ważna informacja. Po lewej stronie kościoła (stojąc twarzą do wejścia) jest bankomat banku La Caxia, w którym nie tylko możemy zaopatrzyć się w gotówkę. Jeżeli kolejka do SF jest spora, w tym bankomacie możemy kupić bilet bez kolejki. Możemy również kupić bilet on-line i w tym bankomacie (jak i innych tego banku) go tylko wydrukować. Muszę przyznać, że od czasu mojego ostatniego pobytu w Sagrada Familia (2006) bardzo dużo się zmieniło. Nadal jest to chyba najstarszy w Europie plac budowy, jednak we wnętrzu wszystko jest OK. Brakuje kilkunastu witraży i innych elementów wykończeniowych, ale poza tym nie wygląda to na ciągły remont lub budowę. Tylko na zewnątrz dźwigi szpecą okolicę i utrudniają zrobienie dobrego zdjęcia. Nie zapomnijcie o odwieceniu muzeum w podziemiach (w cenie). Niestety cryptę Gaudiego można oglądać tylko przez okno z góry.

Po najsłynniejszej świątyni Barcelony przyszła kolej na inną słynną budowlę - La Pedrera. Wstęp 15EUR. Kolejka do wejścia spora. Idzie wolniej niż w SF. Nie wolno wnosić statywów. I tak nie byłoby ich gdzie rozstawić, bo na dachu ludzi dużo, a miejsca w miarę prostego, jak na lekarstwo. Trasa zwiedzania prowadzi przez dach (schodami lub windą), dalej krótka wystawa pokazująca co inspirowało Gaudiego. Na końcu najwajniejsza część - apartament Gaudiego. Moim zdaniem warto wydać te 15EUR żeby to zobaczyć. Pod warunkiem, że nie jest to ostatnie 15EUR 🙂

Dalej wróciliśmy do dzielnicy gotyckiej zwiedzić Katedrę. Fajna, tylko coś w naszym przewodniku się pomieszało z godzinami. Jak przybyliśmy do Katedry ok. 12:30 to akurat była msza. Więc się trochę pokręciliśmy, żeby nie przeszkadzać. Jak przyszliśmy później, to Katedra była zamknięta. Koniec końców, nie wiem kiedy można zwiedzać Katedrę.

Po tym zdarzeniu, szybki skok metrem nad morze i ostatni spacer piękną plażą bercelońską. Tak nas to słońce wymęczyło, że poszliśmy za przykładem hiszpanów i urządziliśmy sobie dwugodzinną sjestę.

Podczas pobytu w Tibidabo uznaliśmy, że warto byłoby zobaczyć Barcelonę nocą z góry. I ostatni wieczór to właśnie ten czas. Udaliśmy się więc pociągiem-metrem (L7) do stacji Av. de Tibidabo, skąd słynnym niebieskim tramwajem (3EUR OW, 4,70EUR RT) wjechaliśmy pod dolną stację kolejki Funicular de Tibudabo. Tutaj niestety nie ma biletów OW, więc za 7,50EUR !!! musieliśmy kupić bilet RT, z którego w drodze powrotnej nie skorzystaliśmy, bo było za jasno, a ostatni zjazd jest o 21:15. Zdjęcia wyszły super.

Na koniec powrót do centrum, ostatnia hiszpańska kolacja i pakowanie bagaży. Nie kładziemy sie spać, bo o 3 jedziemy na lotnisko.

Dzięki wszystkim, którzy byli z nami na wycieczce za pośrednictwem tego bloga.

Dzień 5 - 2012/05/04 <----------------------> Powrót - 2012/05/06

Czytaj więcej

Majówka 2012 w Barcelonie – dzień 5

Po długich dyskusjach postanowiliśmy jednak do Montserrat pojechać. Dojaz nie sprawia najmniejszego problemu, poniważ wszystko w Barcelonie ustawione jest pod turystę, więc i linia kolejowa jadąca w odpowiednim kierunku (R5) jest opisana jako "to Montserrat". Wspomniany pociąg (dla przypomnienia R5) odjeżdża ze stacji Placa Espanya zawsze 36 minut po pełnej godzinie. Bilety można kupić w automatach na stacji. Dostępnych jest kilka wersji. My wybraliśmy bilet typu TransMontserrat. Koszt 24,25EUR obejmuje przejazd metrem, pociągiem, wjazd kolejką szynowo-zębatą oraz przejazdy kolejami szynowo linowymi Sant Joan i Santa Cova (wszystko w 2 strony) oraz pokaz multimedialny. Całość można poskładać z biletów jednorazowych, ale chyba wyjdzie drożej. Jak ktoś lubi wrażenia, to z dołu może się do Montserrat dostać kolejką gondolową. Przy moim lęku wysokości to nie byłby najlepszy pomysł. Już jazda koleją zębatą dostarczyła sporo emocji. Jeżeli wybieracie gondolkę, trzeba wysiąść z pociągu na stacji Aeri de Montserrat, w przeciwnym wypadku jedną stację dalej - Monistrol de Montserrat.

Sama miejscowość robi absolutnie świetne wrażenie, właśnie ze względu na położenie. Po wejściu na króżganki bazyliki można skierować się w prawą stronę i odczekując swoje w kolejce (czasami bardzo długiej) odwiedzić figurkę La Morenety (Czarnej Madonny z Montserrat) - patronki Katalonii. Bazyliki róznież warta jest zobaczenia. My trafiliśmy na mszę św., którą koncelebrowało prawie 50-ciu księży. Bezcenne.

Dalej udaliśmy się na jedną z górskich tras. Wjechaliśmy  Funikular de Sant Joan bardzo stromym podjazdem i w przeciwieństwie do tłumów udaliśmy się w lewo. Naszym zdaniem wyszło nam to na dobre, gdyż po prawie dwugodzinym spacerze znaleźliśmy się na powrót w Montserrat idąc cały czas z górki, a jednocześnie odwiedzając chyba najbardziej charakterystyczny punk widokowy - Mirador de Sant Miquel. Krzyż położony na wysokości 803 m.n.p.m. Po drodze mijaliśmy ludzi idących w przeciwnym kierunku. Ich miny często nie wskazywały zadowolenia z podziwiania otaczających przepięknych widoków.

Kursy kolejki zębatej w dół są zsynchronizowane z kurasmi pociągu R5 do Barcelony i odbywają się "kwadrans po pełnej" aby z dolnej stacji odjechać o -:44. Można również zjachać 20 minut wcześniej, ale wtedy koleka zębata nie zjeżdża do samego końca, tylko zostaje na stacji pośredniej gdzie zlokalizowane są parkingi dla osób, które nie przepadają za komunikacją miejską 🙂

Po powrocie z Montserrat postanowiliśmy się trochę poszwędać jeszcze po starym centrum Barcelony. Postanowiliśmy się zgupić w uliczkach po prawej stronie La Rambla (stojąc twarzą w kierunku morza). W dzielnicy El Reval jest trochę mniejszy tłok niż w Barri Gotic, ale jest to miejsce równie urokliwe. Ciekawostką jest to, że można znaleźć tutaj prawdziwy zestaw kuchni międzynarodowej. Są knajpki hinduskie, arbskie, tureckie i wiele, wiele innych. Naszym zdaniem "must see".

Spacer zakończyliśmy w uliczkach Barri Gotic i kolacją w okolicach miejsca noclegowania. W końcy była Morcilla!!!

Dzień 4 - 2012/05/03 <----------------------> Dzień 6 - 2012/05/05

Czytaj więcej

Majówka 2012 w Barcelonie – dzień 4

Plan na dzisiaj Tibidabo i Parc Guell. Do podnóża szczytu dotarliśmy linią S1 FGC (normalny na metro karnet na 10 przejazdów). Dalej ze stacji Vallvidrera Inferior do Valvidrera Inferior wjechaliśmy kolejką szynowo-linową Funicular de Vallvidrera. Po wyjściu ze stacji należy kierować się w prawo, lekko od górke. Trasa do bazyliki zajmuje około 20 minut, cały czas wiedzie ścieżką rowerową i prowadzi u podnóża wieży telewizyjnej. Czasami trzeba się dość stromo wspinać. Dla mniej wytrwałych jeździ bus nr 111. Po wejściu na szczyt czekają na nas właściwie tylko 2 trakcje: bazylika i wesołe miasteczko.

Bazylika składa się z dwóch częśći. Dolnej kaplicy, bardzo urokliwej i nastrojowej, oraz z położonej wyżej głównej bazyliki, która jest bardziej nowoczesna. Na temat wesołego miasteczka się nie wypowiadam. To nie moje klimaty. Wrócić "na dół" można na 2 sposoby:

  1. Funicular de Tibudabo - dodatkowo płatny - 7 EUR (RT),
  2. wrócić piechotą lub busem 111 do Vallvidrera i pociągiem FGC dostać się do miasta.

Ponieważ w dalszych planach mieliśmy Parc Guell, więc dotarliśmy do najbliższej stacji metra linii L3 i udaliśmy się w kierunku wpomnianego parku. I w tym miejscu ważna uwaga, dla wszystkich, którzy nie muszą do głównych atrakcji wchodzićvgłównym wejściem, a cenią sobie wygodę. Wyśiądźcie na stacji Vallcarca i idźcie do parku wg drogowskazów. Unikniecie tym sposobem naprawdę stromych podejść, a wykorzystacie ruchome schody. Znajdziecie się jednocześnie w najwyższym punkcie parku i będziecie sobie spokojnie schodzić w czasie gdy pozostali zwiedzający w pocie czoła będą uprawiać wspinaczkę. Wszyscy, którzy jednak wolą wchodzić przez główną bramę powinni wysiąć z metra jedną stację wcześniej (Lesseps) i przebyć 1220m (zgodnie z opisem) ciągłej wspinaczki. Park jest dobrze opisany w każdym przewodniku i chyba wszyscy stawiają sobie za punkt honoru, by go zobaczyć, bo tłumy były niemiłosierne. A główny język używany przez zwiedzających to polski. Szybkie zdjęcia przy głównych atrakcjach i w nogi. Wieczorem kilkukilometrowy spacer wzdłóż plaży spowodował, że zasnęliśmy jak dzieci. Jutro Montserrat.

Dzień 3 - 2012/05/02 <----------------------> Dzień 5 - 2012/05/04

Czytaj więcej

Majówka 2012 w Barcelonie – dzień 3

Zgodnie z zapowiedziami wystartowaliśmy z Placa Espanya, który przywitał nas pomnikiem ku czci Hiszpanii ustawionym na środku ronda i Las Arenas - nieczynną już areną walki byków, przerobioną na nowoczesne centrum handlowe. Nasze dzisiejsze zwiedzanie rozpoczęliśmy od Poble Espanyol - "Hiszpańskiej wioski". Mając oszywiste "szczęście" do wielu obiektów przybywamy albo za wcześnie, albo za późno. I tak jest również tym razem. Od 3-go do 6-go maja w Poble Espanyol odbywają się "Dni Polskie". My jesteśmy 2-go maja 🙂 Atrakcja opisywana jako największe open air muzeum nie jest jakimś wielkim szczytem sztuki. Jednak szacunek należy oddać twórcom, którzy zrekonstruowali specyficzne budowle z prawie wszystkich regionów Hiszpanii (z wyjątkiem Wysp Kanaryjskich). Można się tam spokojnie powłóczyć i w jednym z wielu sklepików zaopatrzyć w jakieś świecidełko.

Po zapoznaniu się z tradycją postanawiamy się trochę oddać w ramiona sztuki. Tym bardziej, że za 15EUR kupiliśmy łączony bilet do Poble Espanyol i Museu Nacional D'art de Catalunya (MNAC) - Palau Nacional. Zebrana tutaj kolekcja dzieł przypadnie do gustu każdemu koneserowi sztuki, ale również osoba będąca ze sztuką lekko na bakier (tak jak ja) znajdzie tu coś dla siebie.

Z Palau Nacional udajemy się zwiedzać olimpijskie obiekty z 1992 roku. Wstęp do kompleksu jest bezpłatny, bo nie za bardzo jest za co płacić. Co prawda można wejść na station olimpijski, ale pozostałe obiekty są zamknięte. Nie zmienia to faktu, że jeżeli żar nie leje się z nieba, to jest to bardzo fajne miejsce do pospacerowania. Jeżeli jednak temperatura jest nie do zniesienia, można się schronić w jednym z okolicznych parków. Trzeba tylko uważać, bo niektóre z nich są otwarte tylko w weekendy i święta, np. Jardins de Joan Maragall, do którego chcieliśmy wstąpić, ale zatrzymała nas tabliczka "Closed".

Tak wymęczeni postanowiliśmy coś przekąsić i znaną już nam Funicular Montjuic wróciliśmy w okolice pomnika Kolumba na obiad, który okazał się tak syty, że wystarczył również na kolację. Po sjeście wybraliśmy się na króki trip po zlokalizowanych niedaleko apartamentu sklepach (głównie dla kobiet), a także zaliczyliśmy nocną wizytę na plaży. Suma summarum dzisiaj w nogach ok. 20km.

Jutro w planach m.in Tibidabo.

Dzień 2 - 2012/05/01 <----------------------> Dzień 4 - 2012/05/03

Czytaj więcej