Majówka 2012 w Barcelonie – dzień 4

Plan na dzisiaj Tibidabo i Parc Guell. Do podnóża szczytu dotarliśmy linią S1 FGC (normalny na metro karnet na 10 przejazdów). Dalej ze stacji Vallvidrera Inferior do Valvidrera Inferior wjechaliśmy kolejką szynowo-linową Funicular de Vallvidrera. Po wyjściu ze stacji należy kierować się w prawo, lekko od górke. Trasa do bazyliki zajmuje około 20 minut, cały czas wiedzie ścieżką rowerową i prowadzi u podnóża wieży telewizyjnej. Czasami trzeba się dość stromo wspinać. Dla mniej wytrwałych jeździ bus nr 111. Po wejściu na szczyt czekają na nas właściwie tylko 2 trakcje: bazylika i wesołe miasteczko.

Bazylika składa się z dwóch częśći. Dolnej kaplicy, bardzo urokliwej i nastrojowej, oraz z położonej wyżej głównej bazyliki, która jest bardziej nowoczesna. Na temat wesołego miasteczka się nie wypowiadam. To nie moje klimaty. Wrócić "na dół" można na 2 sposoby:

  1. Funicular de Tibudabo - dodatkowo płatny - 7 EUR (RT),
  2. wrócić piechotą lub busem 111 do Vallvidrera i pociągiem FGC dostać się do miasta.

Ponieważ w dalszych planach mieliśmy Parc Guell, więc dotarliśmy do najbliższej stacji metra linii L3 i udaliśmy się w kierunku wpomnianego parku. I w tym miejscu ważna uwaga, dla wszystkich, którzy nie muszą do głównych atrakcji wchodzićvgłównym wejściem, a cenią sobie wygodę. Wyśiądźcie na stacji Vallcarca i idźcie do parku wg drogowskazów. Unikniecie tym sposobem naprawdę stromych podejść, a wykorzystacie ruchome schody. Znajdziecie się jednocześnie w najwyższym punkcie parku i będziecie sobie spokojnie schodzić w czasie gdy pozostali zwiedzający w pocie czoła będą uprawiać wspinaczkę. Wszyscy, którzy jednak wolą wchodzić przez główną bramę powinni wysiąć z metra jedną stację wcześniej (Lesseps) i przebyć 1220m (zgodnie z opisem) ciągłej wspinaczki. Park jest dobrze opisany w każdym przewodniku i chyba wszyscy stawiają sobie za punkt honoru, by go zobaczyć, bo tłumy były niemiłosierne. A główny język używany przez zwiedzających to polski. Szybkie zdjęcia przy głównych atrakcjach i w nogi. Wieczorem kilkukilometrowy spacer wzdłóż plaży spowodował, że zasnęliśmy jak dzieci. Jutro Montserrat.

Dzień 3 - 2012/05/02 <----------------------> Dzień 5 - 2012/05/04

Czytaj więcej