Majówka 2012 w Barcelonie – dzień 1

Wybierając się na wczasy często korzystamy z usług zaprzyjaźnionego biura podróży. Jeżeli jednak udajemy się na tzw. city tour, czyli chcemy po prostu pozwiedzać, organizujemy wyjazdy samodzielnie korzystając z promocji lotniczych. Tak było i tym razem. Z pomocą przyszła nam promocja first minute naszego narodowego przewoźnika.

Lot z Poznania przez Monachium właściwie bez przeszłości. Wszystko zgodnie z rozkładem. Na szczęście bez turbulencji. Barcelona przywitała nas jednak pogodą trochę niespodziewaną. Słonecznie, ale raczej chłodno (w porównaniu z tym co zostawiliśmy w Polsce). Prognozy na nasze krótkie wakacje w Hiszpanii są jednak dość optymistyczne. Gdy szukałem apartamentu, zależało mi aby w miarę prosto dostać się do niego z lotniska i żeby odległość od najbliższej stacji metra też nie była zbyt duża. Doskonale oba te warunki zostały spełnione przez GM Apartments (www.gmapartments.com). Apartamenty położone 200m od Placa de Catalunya. Głównego węzła komunikacyjnego Barcelony, na którym zatrzymują się autobusy jadące z lotniska, a także krzyżuje się 6 linii metra. W pobliżu apartamentów (max 5 minut piechotą) znjdują sie markety, w których można się zaopatrzyć. Większy Carrefure przy La Rambla (nieczyny w święta) i z przeciwnej strony otwarty 24/7/365 "OpenCor".

Plusy GM Apartments:

  • świetna lokalizacja,
  • dobre wyposażenie (jest wszystko czego potrzeba łącznie z mikrofalą i tosterem),
  • fajna obsługa - Oriol na dołączonym przez siebie planie miasta wskazał wszystkie "must see" Barcelony, - darmowe Wi-Fi.

Minusy GM Apartments:

  • cena - taka lokalizacja niestety kosztuje,
  • brak windy - nawet na 5-te piętro śmiga się po wąskich schodach.

Dzisiejsze "zwiedzanie" polegało właściwie tylko na wstępnym zapoznaniu się z okolicą. Choć  i tak dotarliślmy do portu i nad morze. Cała pętla zamnknęła się w 8,5km.

Kilka przydatnych informacji: - Aerobus z lotniska wyrusza w kierunku Placa de Catalunya co 5 minut (o ile dobrze pamiętam od 5:30 do 23:30) i zatrzymuje się na Placa de Espanya, Gran Via - koszt 5,65 EUR od osoby. - w nocy można się dostać autobusem linii N17, który kursuje co 20 minut - koszt poznam w drodze powrotnej 🙂

Dzień 2 - 2012/05/01

Czytaj więcej

Kuala Lumpur, Singapur 2012 cz. II – Londyn

A więc wystartowaliśmy. Lot z Poznania do Londynu przez Monachium dzięki Lufthansie odbył się bez przygód. Całą niedzielę poświęciłem na planowanie transferów na trasie lotnisko-hotel-lotnisko, więc nie było żadnych problemów. Dojazd do naszego hotelu (o nim za chwilkę) przebiegał z terminalu 1 Heathrow do stacji Feltham. Udało nam się go zaplanować dzięki stronie Transport of London. Tak więc autobus 285 20 odjeżdżający z Central Bus Station za 1,2GBP/os. przywiózł nas na miejsce. Channins Hounslow Hotel, który na booking.com ma ocenę 5,9 raczej, a właściwie na pewno nie zasługuje na taką notę. Zdjęcie zamieszczone w internecie robione były lata świetlne temu. Mały pokój, brudna łazienka, pozostali goście wyglądający raczej na uchodźców powodują, że chyba więcej siętam nie zatrzymamy. Hotel posiada tylko dwie zalety: cena (49GBP, to niewiele jak na hotel położony blisko lotniska) i darmowe Wi-Fi. Ulokowawszy się w "pokoju" szybciutko udaliśmy się na stację Feltham, gdzie za 17GBP/os RT udaliśmy się do centrum Londynu. Ponieważ dla obojga z nas była to pierwsza wizyta nad Tamizą więc chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej atrakcji znanych nam dotychczas tylko ze zdjęć i TV. Na całe szczęście stacja Woterloo, na którą dojeżdża kolejka, leży w samym centrum miasta. Pogoda nas niestety nierozpieszczała. Przenikliwe zimno spowodowało, że po około dwóch godzinach wracaliśmy spowrotem. Dla przypomnienia dodam, że wybierając się do ciepłego kraju nie braliśmy ze sobą ciężkich zimowych ciuchów. Poza tym mieliśmy nadzieję, że podczas następnego dnia, który zwiedzimy w Londynie pogoda się poprawi. Plan na następny dzień był taki: zostawiamy walizy w hotelu, jedziemy do centrum Londynu, zwiedzamy co się da, wracamy po walizki i o 22:00 odlatujemy do Kuala Lumpur. Niestety życie nieznacznie zweryfikowało nasze plany. Zamiast zostawić walizkę w hotelu, w trosce o jej bezpieczeństwo, musiałem znaleźć przechowalnię bagażu na Heathrow. Na szczęście w każdym terminalu takowa się znajduje. 17GBP za 2 walizki i już ze spokojną głową mogliśmy udać się na eksplorację brytyjskiej stolicy.   Po całodziennej "przebieżce" po Londynie, o 22:00 LT Boeingiem 747 (9M-MPK) linii Malaysia Airlines odlecieliśmy do Kuala Lumpur. Przydatne linki:

Czytaj więcej

Kuala Lumpur, Singapur 2012 cz. I – Nową przygodę czas zacząć

Ten wyjazd jest efektem skorzystania w maju 2011 r. z promocji Malaysia Airlines. Bilet na trasie LHR-KUL-LHR kosztował 1 GBP + podatki. Łącznie dla dwóch osób wyszło 600GBP, co przy ówczesnym kursie stanowiło nieco ponad 1350 PLN. Jak to zwykle z promocjami bywa, trwają krótko i trudno jest z nich skorzystać. W związku z tym, czas naszego wyjazdu też jest trochę nieposkładany. Z jednej strony możnaby pojechać, na trochę dłużej, ale z drugiej strony codzienne obowiązki na to za bardzo nie pozwalają. W związku z tym tegoroczny wyjazd zimowy jest złamaniem tradycji. Nie jedziemy na narty, tylko wygrzać się do Kuala Lumpur. Ponieważ lot na całej trasie nie jest na jednym bilecie,a okres jest zimowy (jak można było się przekonać w zeszłym roku, przy 5 cm śniegu Heathrow stoi) więc ze względu na zminimalizowanie ryzyka wyruszamy do Londynu dzień wcześniej,a wracamy dzień po przylocie z KL. Ogólnie wygląda to tak:
  1. poniedziałek: POZ-LHR
  2. nocleg w Londynie
  3. wtorek: LHR-KUL
  4. od środy do wtorku Kuala Lumpur
  5. wtorek: KUL-LHR
  6. nocleg w Londynie
  7. środa: LHR-POZ
Jeszcze w międzyczasie (konkretnie w sobotę) krótki, jednodniowy wypad do Singapuru na pokładzie AirAsia. Cały ten wyjazd będzie dość szczególny z kilku powodów:
  1. pierwszy, samodzielnie organizowany wyjazd do Azji,
  2. pierwszy pobyt Mrs B. w Azji,
  3. Mrs B. trochę boi się latać i będzie to jej pierwszy tak długi lot i pierwszy raz B747
Dzisiaj ostatnie przygotowania różnych papierów, potwierdzeń i polis. Jutro pakowanko. Niedziela odpoczynek. Poniedziałek start. A więc 3..., 2..., 1... 🙂

Czytaj więcej

Wakacje 2011- wstępny plan – część I

Lizbona- Portugalia
Jak pisałem kilka postów niżej, pierwotne plany urlopowe "wzięły w łeb". Strasznie nad tym ubolewam, ale z naturą walczył nie będę. Zaplanowana w lutym podróż do Japonii musi trochę poczekać. Od zawsze kieruję się dewizą, że nie ma ludzi niezastąpionych i każdy musi kiedyś iść na urlop. Dlatego też wolę nie czekać, aż mój organizm sam zdecyduje kiedy mam ten urlop odbyć (w najlepszym przypadku w szpitalu) i szybko planuję inny wyjazd, zastępujący Japonię. Padło na Portugalię. (więcej…)

Czytaj więcej