Wakacje 2011 – ogólny plan podróży

Czas płynie szybko i wyjazd zbliża się wielkimi krokami. Trzeba trochę poplanować. Jasne, że można iść na żywioł, ale jakiś szkic podróży trzeba też mieć. Więc przystępuję do szkicowania 🙂 Punkt obowiązkowy jest tylko jeden - Fatima. Dobrze byłoby również odwiedzić Santiago de Compostella. Trochę daleko... Szkic podróży z grubsza wygląda tak:
  1. dzień 1 - poniedziałek - 15:55 przylot do Lizbony, wypożyczenie samochodu, dojazd do hotelu (ok. 22 km), liczę, że całość zajmie nam ze 2,5 godziny. W tym dniu pozostanie nam tylko zwiedzanie okolic hotelu, zapoznanie się z Costa de Caparica i pierwsza degustacja kuchni portugalskiej.
  2. dzień 2 - wtorek - pierwotnie w planach była najodleglejsza podróż do Santiago de Compostella, ale chyba zrobimy trochę krótszą trasę: hotel - Fatima - Batalha - Alcobaca - Obidos - Sintra - Cabo da Roca - hotel. Długość pętli 410 km.
  3. dzień 3 - środa - dzisiaj jest dzień na najdalszy punkt podróży. Google Maps wskazuje 550 km. Trzeba więc będzie wstać bardzo wcześnie, bo do zrobienia w tym dniu jest ponad 1000 km.
  4. dzień 4 - czwartek - pętla po regionie Alentejo: hotel - Evora - Monsaraz - Serpa - hotel. Długość pętli 500 km.
  5. dzień 5 - piątek - LABA
  6. dzień 6 - sobota - ten dzień należy do Porto. Długość trasy RT 660km.
  7. dzień 7 - niedziela - Lizbona.
  8. dzień 8 - poniedziałek - Lizbona
  9. dzień 9 - wtorek - dzień powrotu. Bardzo wczesna pobudka, bo odlot z Lizbony o 6:15, a trzeba jeszcze oddać samochód. Jak wszystko dobrze pójdzie, to lądowanie w Poznaniu o 12:20, więc w domu powinniśmy być do 15:00.
Zobaczymy jak to wszystko wyjdzie. Trochę kilometrów jest do zrobienia. Następnym razem ułożę plan wcześniej, zarezerwuję każdy nocleg w innym miejscu, a dopiero później bilety lotnicze. Pierwsze wakacje bez biura podróży. Relacja oczywiście będzie dostępna dla wszystkich.

Czytaj więcej

Walencja – dzień ostatni

Na ostatni dzień naszego pobytu zaplanowaliśmy sobie Bioparc Valencia. Naprawdę ogromne przeżycie. Ogród zoologiczny bez krat. Zwierzęta od odwiedzających oddzielone tylko niskimi barierkami i korytkami rzecznymi, których nie mogą przeskoczyć. Lew - na wyciągnięcie ręki oddzielony tylko grubą szybą - cena 21,5 EUR - naprawdę warto. Ostatni punkt zwiedzania Museo Taurino de Valencia. Niewielkie muzeum (bezpłatnie) w pobliżu areny walk byków. Podsumowując Valencja jest piękna o każdej porze roku. Nawet zimą. Gorąco polecamy odwiedzenie tego wspaniałego miasta.  

Zobacz dzien piąty                              Zobacz galerię

Czytaj więcej

Museo de las Ciencias i Hemisferic

Niedziela. Kolejny dzień z miej lub bardziej szczegółowym planem. Rozpoczęliśmy od Mszy Św w Katedrze (w bocznej kalpicy ze Św. Graalem). Msza nie wyróżniłaby sięniczym szczególnym, gdyby nie towarzyszący odgłos telefonu komórkowego, który trwał prawie 30 minut. Najzabawniejsze byłoto, że był to telefon kościelnego i lektora w jednej osobie i odzywał się również podczas czytania Pisma Świętego. Ksiądz - niewzruszony, widok min wiernych - bezcenne 🙂 Kolejnym etapem dnia było Museo de las Ciencias - ocena krótka, jeżeli już się tam wejdzie zobaczyć warto, spędzać więcej czasu - chyba raczej nie. Natomiast Hemisferic - ZDECYDOWANIE TAK !!!! Byliśmy na filmie "Arabia", ale chyba to nie ma najmniejszego znaczenia. Prawdopodobnie każdy film na sferycznym ekranie o powierzchni 900m2 będzie wyglądał super. Polecamy każdemy - tylko 7,5 EUR.  

Zobacz dzień czwarty                              Zobacz dzień szósty

Czytaj więcej

Nowy Rok w Walencji

Na Nowy Rok nie mieliśmy żadnych szczególnych planów. Dzień rozpoczęliśmy od Mszy Św. w Basílica de la Virgen de los Desamparados (Bazylika Matki Bożej Opuszczonych). Podczas porannego rekonesansu dowiedzieliśmy się, że na 14 planowane jest uczczenie Nowego Roku fajerwerkami na szerokiej ulicy Paseo de la Alameda. Czas dzielący nas do pokazu spędziliśmy spacerując, pięknymi również o tej porze roku, ścieżkami ogrodu botanicznego Jardines del Real. Jak tu musi byc pięknie wiosną ... W końcu przyszedł czas na fajerwerki. Cały spektakl zrobił na nas raczej negatywne wrażenie. Kto wymyślił fajerwerki w biały dzień?? Kupa dymu i huk... Oto cała zabawa 🙁 Korzystając z bliskości stacji metra (Alameda) szybciutko przemieściliśmy się nad morze. Tam zjedliśmy noworoczny obiad. Dalej już tylko spacer plażą, podziwianie kąpiących się ochotników i żal, że człowiek znów o rok starszy 🙂  

Zobacz dzień trzeci                              Zobacz dzień piąty

Czytaj więcej

Sylwester

Sylwestrowy poranek rozpoczęliśmy od spaceru starym korytem rzeki Turia. Wśród boisk sportowych, deptaków, fontann, skwerów po czterdziestu pięciu minutach spaceru doszliśmy do Centrum Nauki i Sztuki. Swoją drogą jesteśmy pod wielkim wrażeniem jak można zmienić bieg zalewającej miasto rzeki i w jaki sposób można wykorzystać jej stare koryto. I to wszystko zaledwie w kilkadziesiąt lat. Na dzisiejszy dzień mieliśmy wykupione wcześnej bilety do Oceanarium. Cały obiekt robi naprawdę wielkie wrażenie. Z informacji wynika, że jest tutaj 45000 zwierząt, reprezentujących ponad 500 gatunków. Super doznaniem jest spacer najdłuższym, podwodnym tunelem w Europie. Ponad 70 metrów ścieżki wśród różnych okazów ryb pozostanie w pamięci na zawsze. Najfajniejsze jest to, że wśród zwiedzających, większym zainteresowaniem niż ryby cieszyli się dwaj nurkowie czyszczący szyby. Drugi, krótszy tunel znajduje się w pawilonie z rekinami. Tu również jest na co popatrzeć. W południe załapaliśmy się na pokaz w delfinarium. Niestety nie był to pokaz najwyższych lotów. Być może pogoda i okreś świąteczny sprawiły, że 15 minut pokazu ciągnęło się niemiłosiernie. Najlepszy jaki widzieliśmy był na Teneryfie w Loro Parque. Jednak samo Oceanarium zrobione jest super i warto wydać trochę ponad 20 EUR, żeby poobcować trochę z fauną morską (to nic, że za szybami). Po ponad czterech godzinach spędzonych w Oceanarium wróciliśmy piechotką do domu. O północy zjedliśmy tradycyjne 12 uvas na szczęście. Uwierzcie, że nie jest łatwo wepchnąć do ust w ciągu 12 sekund (podczas bicia zegara) 12 winogron. Co ciekawe w noc sylwestrową nie odbywają się tutaj wielkie imprezy z koncertami. Właściwie wszyscy chodzą do knajpek. Mieliśmy wrażenie, że do wielu z nich możnaby wejść z ulicy i zjeść sobie sylwestrową kolację z lampką szampana. Zresztą w pewnym momencie zaczepił nas facet, który pewnie szukał kompletu gości do jednej z knajpek. Uvas zjedzone, szmpan wypity - witaj Nowy 2011 Roku.  

Zobacz dzień drugi                              Zobacz dzień czwarty

Czytaj więcej