Japonia 2013 – dzień 3 – Koyasan

Dzisiejsza pogoda znowu spłatała nam figla. A właściwie sami sobie spłataliśmy zapominając trochę o myśleniu. Ładne poranne słońce w Osace skutecznie ograniczyło naszą zdolność poprawnego myślenia. Zupełnie zapomnieliśmy, że tam gdzie dzisiaj jedziemy pogoda może być zupełnie inna, pomimo stosunkowo niewielkiej odległości (ok. 70km). Koyasan, bo o nim mowa położone jest ponad 850 m n.p.m. i właśnie dlatego daliśmy się zaskoczyć. Dojazd może na pierwszy rzut oka wydawać się nieco skomplikowany, ale w rzeczywistości japońska precyzja nie pozwala się pogubić. Startujemy jak zwykle ze stacji Shin-Osaka, dalej szybki transfer do Shin-Imamiya. Tu kupujemy Koyasan World Heritage Ticket ważny 2 dni na dojazd tam i z powrotem (z wyjątkiem Koya Express) oraz na busy na szczycie. Podróż kolejami Nankai można rozpocząć na stacjach Namba lub Shin-Imamiya. Podczas niektórych kursów należy się przesiąść na stacji Hashimoto. Ale z tym nie ma problemu, bo oba pociągi są zsynchronizowane. Po dojechaniu do końcowej stacji Gokurakubashi przesiadka do kolejki szynowo-linowej i szybki (5 min.) wjazd na szczyt. Jeszcze tylko krótka przejażdżka autobusem i już można rozpocząć wędrówkę.

Do Koyasan trafiliśmy dzięki Wojtkowi (stock.geoblog.pl). Jest to miejsce, w którym mieści się główna Kongobuji Temple, świątynia japońskiej odmiany buddyzmu ezoterycznego Shingon. W 2015 roku będzie obchodzony jubileusz 1200 lat istnienia tego miejsca. Praktycznie cała miejscowość jest związana z buddyzmem, bo znajdują się w niej dziesiątki, jeżeli nie setki świątyń. Podczas zwiedzania Kongobuji Temple, oprócz wielu historycznych malowideł, można zobaczyć starą kuchnię mnichów, a także popijając herbatę, posłuchać nauk (chyba??) Mistrza. Znajduje się tam również przepiękny ogród kamienny. Kawałek dalej znajduje się kompleks Danjo Garan, z pagodą Konpon Daito i świątyniami Kondo oraz Fuddo. Całkiem niedalego znajduje się również The Reihokan Museum. Do wszystkich głównych świątyń wstęp jest płatny (ceny poniżej). Dla posiadaczy Koyasan World Heritage Ticket są przewidziane zniżki pozwalające "odzyskać" 300YEN.

Niestety, jak wspomniałem na wstępie, pogoda na górze była diametralnie różna od pogody w Osace. Wiał przeraźliwy wiatr, a temperatura z całą pewnością nie przekraczała kilku stopni. Nie byliśmy na to przygotowani. Nie pomagała nam również sytuacja w miasteczku, gdzie (prawdopodobnie z powodu Golden Week) nie można było nigdzie napić się czegoś gorącego. Znaczna część sklepów była również pozamykana. Dlatego odpuściliśmy sobie spacer dwukilometrową aleją wśród drzew cedrowych. Wrócimy tam następnym razem. Jedynym pożytkiem z chłodnej pogody była możliwość znalezienia jeszcze kwitnących wiśni.

Ponieważ powrót do Osaki nastąpił trochę wcześniej niż planowaliśmy, mieliśmy okazję pochodzić wśród tłumów na głównej ulicy handlowej Shinsaibashi-suji. Dzień zakończyło sushi w rolling barze.

INFORMACJE CENOWE (w nawiasach ceny dla posiadaczy Koyasan World Heritage Ticket)

  • Kongobuji Temple 500YEN (400YEN),
  • Konpon Daito 200YEN (160YEN),
  • Kondo 200YEN (160YEN),
  • Koyasan Reihokan Museum 600YEN (480YEN),
  • Tokagawa Mausoleum 200YEN,
  • Koyasan World Heritage Ticket 2780YEN,
  • bilet na autobus 280 lub 40YEN,
  • całodzienny bilet autobusowy 800YEN.

dzień 0 || dzień 1 || dzień 2 || dzień 3 || dzień 4 || dzień 5 || dzień 6 || dzień 7 || dzień 8 || dzień 9

Czytaj więcej

Japonia 2012 – dzień 8 (ostatni) – Tokyo

Tokyo

Dzisiaj był ostatni dzień mojej japońskiej podróży. Jutro o 13-tej LT lotem DLH715 wracam przez Monachium do Poznania. Ale to dopiero jutro. A co wydarzyło się dzisiaj? Miałem zaplanowane kilka punktów do odwiedzenia, które są charakterystyczne dla Tokyo. Często już wczoraj byłem w ich pobliżu, ale nie wiedziałem lub zapomniałem, że właśnie tam się znajdują.

Dzień rozpocząłem od wizyty w parku Ueno. Sprawdzając jednocześnie jak jutro będę musiał się poruszać na stacji o tej samej nazwie, z której będzie startował mój Skyliner na lotnisko. Niestety pogoda mnie od rana nie rozpieszczała. Spacer po parku podczas deszczu nie należy do przyjemności, więc szybko zapakowałem się w metro i pojechałem do kolejnego punktu dnia.

O tym miejscu piszą chyba wszystkie przewodniki. Wspomnają o tym również w relacjach ludzie tacy jak ja. Chodzi mianowicie o słynny, tokijski targ rybny Tsukiji Jogai Market. Miejsce rzeczywiście niezwykłe, choć na słynną aukcję tuńczyka nie dotarłem. Po pierwsze dlatego, że (przynajmniej teoretycznie) turyści nie są tam wpuszczani, a po drugie byłem tam za późno. Targ zaczyna się o 5-tej rano, ale mi spało się zbyt dobrze. Ale i tak udało mi się obejrzeć gatunki ryb (i nie tylko), których wcześniej nie widziałem na oczy. Chodząc wśród ciasno usytuowanych stoisk należy bardzo uważać, ponieważ panowie jeżdżący z zawrotną prędkością elektrycznymi wózkami nie zwracają żadnej uwagi na "spacerowiczów". W okolicach targowiska wśród wąskich uliczek można znaleźć stoiska "ze wszystkim", a także knajpki serwujące to co jeszcze kilka godzin wcześniej pływało w morzu. Co ciekawe wrzędzie znajdowało się np. 7 dokładnie wyglądających tak samo knajpek. Do czterech z nich były ogromne kolejki, a trzy świeciły pustkami.

Kolejnym krokiem była tradycyjna uliczka Monja-dori. Zlokalizowana 2 stacje metra od targu rybnego słynie z tego, że można na niej oprócz pamiątek zjeść monjayaki. Jest to danie zbliżone do opisywanego przy okazji Hiroshimy - Okonomi-Yaki. Na Monja-dori znajduje się ponad 70 knajpek serwujących to danie. Każda z nich jest wyposażona w małe stoliczki z podgrzewanym blatem na środku. Ponieważ byłem krótko po śniadaniu, nie dałem się skusić, dlatego nie wiem, czy przygotowuje się to samemu, czy jest jakaś asysta.

Jedną ze atrakcji, z których znane jest Tokyo jest Chram Yasukuni. Jest to miejsce upamiętniające japońskie ofiary wojny. Chram ten budzi u niektórych kontrowersje, ponieważ jako ofiary wojny upamiętnia również kilku japońskich zbroniarzy wojennych. Będąc w okolicach Pałacu Cesarskiego warto zajrzeć.

Na drugim końcu Tokyo leży Takeshita-dori. To tutaj można spotkać słynną japońską młodzież poprzebieraną za co się da. Ponieważ dzisiaj było już po weekendzie, więc i przebierańców było mało, ale i tak uliczka robi fajne wrażenie. W zlokalizowanych tutaj sklepach można kupić wszystko, co później odważni założą na siebie. Włącznie z sutanną.

Na przeciwko Takeshita-dori zlokalizowany jest ogromny park, w którym można zobaczyć Chram Meiji Jingu. Jest jedno z najważniejszym japońskich miejsc pielgrzymek. Warto również wspomnieć, że ponad 100 000 drzew rosnących w tym parku są darami z różnych zakątków całego kraju. Będąc w tych okolicach należy oprócz przebierańców zajżeć i do tego parku.

Z tego miejsca krótkim spacerkiem doszedłem do stacji Shibuya, ponieważ będąc tam ostatnio zupełnie zapomniałem o pomniku słynnego psa Harachiko - symbolu wierności. Zrobienie zdjęcia samemu pomnikowi jest praktycznie niemożliwe, gdyż zawsze stoi "ogonek" młodych ludzi, z których każdy chce się z psem sfotografować.

Po sfotografowaniu pieska postanowiłem spełnić wczorajszą obietnicę i zrobić zdjęcie jednej z zielonych tabliczek, z żółtymi napisami. Tabliczki te jak pamiętacie są usytuowane nad wejściami na uliczką Omoide (pisałem o tym wczoraj). Przy okazji odkryłem jeszcze lepsze dojście. Należy z dworca Shinjuku-nishiguchi wyjść wyjściem D5, które zlokalizowane jest zaraz przy wspomnianej uliczce. Smacznych szaszłyków 🙂

Aha, przed wyjazdem wstąpiłem jeszcze do knajpki z "jeżdżącym" sushi. Koszt jednej porcji od 136 do 400 YEN, co w przeliczeniu daje od 5,50 do 16 zł. Jedna porcja to 2 większe kawałki lub 6 mniejszych. Cenę rozróżnia się po kolorze talerzyka. Smaczniutkie.

A teraz spędzę ostatnią noc na moim podłogowym łóżeczku. Jutro powrót do domu.

start || dzień 1 || dzień 2 || dzień 3 || dzień 4 || dzień 5 || dzień 6 || dzień 7 || dzień 8 || podumowanie

Czytaj więcej